Macie czasami taki problem, że zaglądacie do szafy i ewidentnie wiecie, że brakuje w niej pewnych mega istotnych elementów garderoby? Ja tak mam co jakiś czas. I nie chodzi tu o to, że nie mam się w co ubrać (ten problem, to zupełnie inna sprawa). Chodzi o brak tak zwanych rzeczy typu must have. Do niedawna w mojej szafie brakowało klasycznej, białej, bawełnianej koszuli, a dziś nie wyobrażam sobie, jak mogłabym bez niej żyć. Podobnie jest z czarną, klasyczną marynarką, przynajmniej jedną parą szpilek, wygodnymi trampkami i klasycznymi niebieskimi dżinsami.
Od wielkiego dzwonu zauważam, że nie mam istotnych damskich dodatków na specjalne okazje - a mianowicie małych torebek. Tak się dzieje przed weselami, czy tak jak teraz przed chrzcinami. Nie zawsze jeden model jest na tyle uniwersalny, żeby pasował do każdego rodzaju kreacji i na każdą okazję.
Tym razem potrzebowałam czegoś, co nie będzie czarne, co będzie pasowało do sandałów i zmieści mój spory portfel i kilka innych niezbędnych rzeczy. Uszyłam więc sobie taką złoto-brązową torebkę z czarnym dodatkiem. To połączenie metalicznej ecoskóry i weluru tapicerskiego.
Ma wymiary 21 x 26 cm i dno o szerokości 5 cm.
Zapinana jest na zamek. W środku posiada mała kieszonkę.
Ma długi regulowany pasek.
Podszewka idealnie do mnie pasuje ;)
Mimo, że ostatecznie dziś jest u nas za chłodno na sandały i założyłam szpilki, to ta torebka do całej kreacji wygląda genialnie!
Jestem z siebie mega dumna :)