Urządzając nowy domek szukałam tanich rozwiązań. W dużej mierze postawiłam na własnoręcznie wykonane rzeczy. Moje meble w części pochodzą z odzysku. Odnowiony fotel z PRL już Wam pokazałam :) Dziś mam dla Was moją pojemną komodę, którą moi rodzice chcieli wyrzucić na śmietnik, a ja ją przed tą śmietnikową śmiercią uratowałam :)
Fakt, że po tej przygodzie z kredową farbą powiedziała, sobie, że to był mój pierwszy i ostatni raz z tą farbą. Trzeba przy niej mega uważać, bo łatwo ją uszkodzić w trakcie malowania. Dodatkowo jasne kolory słabo kryją ciemne powierzchnie i ostateczny efekt uzyskałam po 3 malowaniu.
Malowanie przy pomocy odpowiedniego wałka dało na prawdę fajną fakturę.
Do tego wszystko utrwaliłam ostatnią warstwą, a właściwie trzema warstwami lakieru. Teraz mogę na niej kłaść wszystko. I to w niej trzymam wszystkie przybory do szycia. Oczywiście na stertę tkanin mam inne miejsce, ale reszta mieści się idealnie w tej solidnej, kilkunastoletniej komodzie :)
jak ślicznie teraz wygląda, piękna metamorfoza:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda :-) Masz nowy fach w zanadrzu, jak Ci się tkaniny znudzą ;-)
Usuńwyszła super, podziwiam, ja kiedyś chciałam przemalować fronty od szafek kuchennych i mi nie wyszło.
OdpowiedzUsuńHehe swietna przemiana ! Na pewno mnóstwo pracy ale efekt rewelacja !!!
OdpowiedzUsuńWyszła fantastycznie. A dwukolorowe fronty sprawiają, że komódka nie jest nijaka. A co to to na ścianie ? Odbojnik?
OdpowiedzUsuńAle z Ciebie spec. Super wygląda po odnowieniu.
OdpowiedzUsuń